L4 na urlopie ..

Niestety, mamy szpital na peryferiach. Dobrze, że udało się zlecieć do wioski. Pokonywanie przełęczy 4600mnpm z ostrym kaszlem, katarem i bólem gardła do przyjemnych i łatwych nie należy.


Jesteśmy już w ciepłym pokoju, faszerujemy sìę lekami. Gardło boli dalej, kaszel męczy, jakaś masakra 🙁
Nie wiem, czy przywlokłam coś z Polski i tutaj sie dziadostwo uaktywniło, czy to jakiś lokalny syf. Jak się trochę poszuka w sieci, to kaszel jest dość częstym problemem wśród miejscowych i przyjezdnych, ma tutaj nawet swoją nazwę..kaszel doliny Kumbu. Suche, zimne powietrze podrażnia drogi oddechowe i ciężko się tego pozbyć.
Tak więc od wczoraj troche przybici i zasmarkani siedzimy w hostelu, pijemy litry herbaty, jemy, śpimy.. a w Polsce taka piękna zima..
Na szczęście mamy profesjonalne wsparcie z Polski. Mirek, lekarz, przyjaciel Tomka zadbał o właściwą zawartość naszej apteczki i teraz online nas diagnozuje.
Gdyby nie on, lokalny znachor z apteki by nas już dawno otruł. Jutro ide do jakiegoś lokalnego lekarza z papierami, może mnie przynajmniej osłucha, nie tak jak ten szarlatan przez koszulkę.
Najbardziej frustrujące jest to, że 20go mieliśmy być na początku trekingu na Manaslu, wszystkie pozwolenia załatwione a tu taka sytuacja..Musimy tam jeszcze dotrzeć przez góry, co zajmie nam 6-7 dni.
No nic, kurujemy sìę. Nie możemy iść w tym stanie w góry, nikt nam tam nie pomoże.

9 komentarzy

  1. Wiśniówka by się przydała 😉
    A na poważnie: na pozostałą drogę coś do ssania na bazie ambazonu (Faringosept) + Neoangin + dużo pić. Maść kamforowa na noc. Może dostaniecie miód, pomógłby?
    No i może husta na usta/nos podczas marszu?
    I końskie dawki.

    Życzę ekspresowego powrotu do zdrowia i trzymam kciuki, żebyście zdążyli również na czas do kolejnego etapu!

    1. Pomogło trzymanie kciuków. Baardzo dziękujemy. Po trzech dniach kurowania się wróciliśmy na szlak i teraz już kończymy treeking dookola Manaslu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *