Jesteśmy już w Nepalu 40 dni. To był wyjątkowy czas, całkiem inny świat niż ten, w którym żyjemy na codzień. Około 30 dni spędziliśmy w górach, zachwycając się pięknem ogromnych Himalajów, przyrodą, malowniczymi wioskami, poznając kraj i ludzi. Kilka dni odchorowaliśmy, myśląc że nasza przygoda skonczy sie szybciej niż planowaliśmy, kilka dni spędziliśmy na błogim lenistwie i zakupach w Pokarze. Dzisiaj dotarliśmy po 8 godzinach (200km) w autobusie z Pokhary do Katmandu. Jutro ruszamy do Dumre na wolontariat. Często panujące tu zasady i podejście do turysty działały nam bardzo na nerwy, mieliśmy dość chorego systemu, zawiłości w przepisach i pozwoleniach i podwójnych cen. Jednak jedno musimy przyznać, ludzie tutaj a szczególnie Ci mieszkający w górach, poza miastami i poza turystycznym szlakiem , mają bardzo ciężkie życie. Doświadczają co roku monsunu, który niszczy drogi, powoduje potężne osuwiska ziemi i skał. Wiosną tego roku trzęsienie ziemi zniszczyło lub poważnie uszkodziło i tak już lichą infrastrukturę i zabudowę na znacznym obszarze kraju. Wiele osób straciło w trzęsieniu życie, inni stracili hoteliki, sklepiki, które były źródłem dochodu całych rodzin albo i wiosek. Państwo w sensie rząd nie pomaga, z Europy przyszły duże pieniądze ale utknęły gdzieś, prawdopodobnie nigdy nie trafią do najbardziej potrzebujących. Nepal gnębią problemy zarówno w polityce wewnętrznej jak i międzynarodowej. Uchwalenie nowej konstytucji nie spodobało się Indiom i w konsekwencji doprowadziło do blokady dostaw paliwa i gazu. Paradoksalnie w górach ludzie są teraz w lepszej sytuacji, zamiast gazu używają drewna do przygotowania posiłków. W mieście jest to niemożliwe. Nepalczyk nie ma łatwego życia, jest problem z dostępem do edukacji, szczególnie tej na wyższym poziomie. Opieka medyczna w górach praktycznie nie istnieje. Raz spotkaliśmy kobietę, która tuż przed naszym przyjściem poparzyła się bardzo wrzątkiem,miała ogromne bąble na całej twarzy i ramionach. Był upał, święto, brak lokalnego szamana, brak apteki, do najbliższego mini szpitala dzień drogi przez góry. Mieliśmy trochę środków opatrunkowych, odkaziliśmy delikatnie oparzenia. Nie wiemy, czy kobieta poszła przez góry do lekarza, jeśli nie.. a wda się zakażenie, nie chce myśleć co będzie. W górach jesteśmy zdani sami na siebie i na pomoc lokalnych ludzi, zasięgu komórkowego zazwyczaj nie ma, w wioskach są czasem telefony satelitarne. Po turystę, jeśli będzie dobra pogoda przyleci helikopter, miejscowego w razie wypadku może wsadzą na osiołka. Patrząc z perspektywy Nepalczyka, w Polsce mamy się świetnie.
O Nepalu można dużo pisać, tylko tu mi trochę czasu szkoda, spać też trzeba. Z drugiej strony pisanie po powrocie do Polski jest już czymś innym, w domu zmienia się punkt widzenia. Na pewno będę chciała, jeśli czasu i sił po pracy starczy, napisać więcej o górach, gdzie dokładnie byliśmy i co robiliśmy.
Jutro ruszamy do Dumre, nie wiem jak dużo uda sie zrobić przy odbudowie wsi, nie wiem czy moja pomoc dużo zmieni ale jest ogromna chęć i jest energia do tego żeby działać.
Jesteś pewna że chcesz wracać do loży szyderców hehehehe 🙂
Jestem pewna, że nie chce 🙂 ale wróce 😛
„Patrząc z perspektywy Nepalczyka, w Polsce mamy się świetnie.”
Nie tylko Nepalczyka, pozostałych 95% Ziemian również, szkoda, że sami Polacy o tym nie pamiętają… Fajna inicjatywa z tą odbudową, może też zahaczymy z żoną w przyszłym miesiącu 🙂
Bawcie sie dobrze, to niesamowity kraj. Pewnie na wiosnę będzie tam pieknie.
Zachowajcie tez jednak zwykłą zdrową ostrożność. W Nepalu, jest sporo naciagaczy, próbujących wyciągać od turystow pieniadze pod pretekstem pomocy dzieciom z rejonow zniszczonych trzęsieniem. Nie zawsze łatwo jest pomagać, czasem ciezko tam dotrzeć do faktycznie potrzebujących.