Tym razem Bośnia i Hercegowina nie była tylko krajem tranzytowym ale celem naszego wyjazdu.
Plan był prosty, Sylwester w Sarajewie i okolicach a reszta pobytu w zależności od pogody i chęci gdzieś w Bałkańskich górach.
Bałkany kojarzą się nam głownie z ciepłem i wakacjami. Tym razem chcieliśmy poznać nowe rejony w całkiem innych okolicznościach przyrody.
Po tych kilku dniach wiemy na pewno, że również srogą zimą można w Bośni spędzić czas ciekawie.
Sarajewo to przede wszystkim miasto wielu kultur, religii, naznaczone krwawą wojenną historią. Warto wybrać się na zwiedzenie miasta z przewodnikiem (można skorzystać z tzw free tour – za napiwek).
Dla nas Bałkany to również pyszna i niedroga kuchnia. Polecamy kebaby, mięsa z grilla, faszerowane warzywa, zupy (dania oparte głownie na jagnięcinie, drobiu, wołowinie). Na deser baklawa, lokum, bośniacka mocna kawa lub czarna herbata. Pomimo, że to kraj muzułmański, bez problemu znaleźliśmy lokal z rakiją, winem i piwem.
Okolice Sarajewa to góry, nam w te kilka dnia udało się zobaczyć okolice Bjelaśnicy, wsi Lukavac, Lukomor i Umoljani. Pomimo sporych opadów śniegu wszędzie dostaliśmy się bez użycia łańcuchów.
Na naszej trasie standardowo znalazły się Mostar, Konjic oraz wodospady Kravica. Liczyliśmy na lodospady jednak temperatura najwyraźniej była za wysoka.
Bardzo pozytywnie zaskoczył nas rejon masywu Cvrsnica. Dwie noce spędziliśmy w niewielkim centrum narciarskim Risovac w pobliżu jeziora Blidinjsko.